W latach 90-tych do rozpruwania nieudanych ściegów używałam żyletki do golenia Taty. Czasami trafiłam w nitkę, czasami w materiał 🙂 Różnie bywało. Dziś mam rozcinacz (zwany również nożykiem do dziurek, przecinakiem). Małe, niepozorne, a wiele potrafi.
Rozpruwacz jest dla mnie odkryciem. Bardzo precyzyjnie trafia w szew i pozwala szybko poprawić błędy. Wystarczy naciągnąć tkaninę i trafić w pierwszą nitkę. Jest to najczęściej używany przeze mnie gadżet, więc po kilku miesiącach tępi się i dobrze jest go wymienić na ostrzejszy. W sklepach rozpruwacze dostępne są w kilku rozmiarach i kolorach.
Reklamy
Też go uwielbiam 🙂 nie wiem, jak mogłam żyć bez niego 🙂 bardzo przydatna rzecz.
Pozdrawiam!
Nie ma opcji powrotu do żyletki;) Pozdrawiam!
Ja również go używam i nie wyobrażam sobie kuferka krawcowej bez takiego rozpruwacza 😉
Małe a cieszy 🙂 Właśnie skończyłam go używać, bo pomyliłam prawą stronę z lewą….
Co to za biała nowość?:)
Gosiu, co za wnikliwe oko 🙂 Biała nowość to baskinka. Pokażę ją już za tydzień.
ja mówię na to prujka 🙂
i jest to także moje ulubione narzędzie !
Tego nie słyszałam. Oryginalnie 🙂 używam tez cały czas